Sama mam młodszą o siedem lat siostrę. Siedem lat to spora różnica wieku-nigdy nie byłyśmy na poziomie równej rozmowy, jak rówieśniczki, choć będziemy, taki moment nastąpi kiedyś tam w przyszłości. Kiedy czekałam jako sześciolatka na narodziny Marysi, wyobrażałam sobie w mojej dziecięco naiwnej główce, jak fajnie będzie się bawić z siostrzyczką, jak fajnie w końcu będzie mieć kogoś, kto będzie gotowy na zabawę ze mną zawsze i wszędzie. Niestety, przeliczyłam się-siostrzyczka okazała się stworzonkiem niezwykle nudnym- potrafiła tylko spać, jeść i płakać i była zaskakująco mała. Narodziny Małej zakończyły najbardziej beztroski okres mojego dzieciństwa, musiałam sobie jakoś poradzić z faktem, że nie jestem już sama, nie jestem już najważniejsza, to nie mnie wszyscy poświęcają całą swoją uwagę. Nie przechodziłam nigdy etapu jakiejś wielkiej zazdrości o siostrę ani agresywnych zachowań wobec niej, nigdy nie mściłam się na niej za "zabranie" mi rodziców w żaden sposób, po prostu musiałam to zrozumieć. To zabawne, ale czułam się bardzo dorosła trzymając tą kruszynkę w ramionach, mimo moich siedmiu lat i dwóch warkoczyków. Z Małą nie dało się bawić, dało się nią za to opiekować, więc cały mój instynkt macierzyński zamiast na lalki- przelewałam na nią. Chodziłam z nią na spacery, karmiłam ją i usypiałam. Potem przyszedł ten najbardziej męczący okres w rozwoju każdego dziecka- Marysia zaczęła robić nieznośny bałagan, ślinić co popadnie i hałasować jak syrena strażacka. W tym samym momencie ja byłam w trzeciej klasie podstawówki i byłam bardzo dorosła, miałam swoje życie, swoje sprawy, swoje koleżanki i bardzo denerwował mnie fakt, że ten mały brzdąc tak usilnie próbuje mnie naśladować. Myślę, że po prostu musiałam dorosnąć do momentu, kiedy zamiast irytować, zaczęło mnie to rozczulać.
Moja siostra ma teraz 9 lat i jestem jej największą idolką. Pamiętam, jak w jej wieku z podziwem patrzyłam na licealistów i rozumiem ją. Mimo że zdecydowanie nigdy nie byłyśmy w wieku, kiedy z powodzeniem mogłyśmy się razem bawić, złapałyśmy świetny kontakt. Ja czasem zainteresuję się, co tam u jej lalek i misiów, ona czasem pożyczy błyszczyk, poradzi się, co założyć na dyskotekę (ach te dyskoteki w 1-3), albo ciężko zafascynowana pójdzie ze mną na pizzę. Jest za każdym razem, gdy traktuję ją jak dorosłą, taka dumna i szczęśliwa, a przy tym słodka, że nie sposób tego nie robić.
Mimo tego, że miałyśmy gorszy okres, uwielbiam fakt, że nie jestem sama i że mam tego malucha, dlatego nie zamieniłabym się za żadne skarby świata z żadnym z jedynaków, mimo, że posiadanie młodszego rodzeństwa wiąże się z górą obowiązków, bo stajemy się dla niego trzecim rodzicem. Zawsze chciałam mieć też starszego brata, ale nie było mi dane i zazdroszczę wszystkim, którzy mają starsze rodzeństwo, to dopiero musi być fajna sprawa.
Kochajcie swoje rodzeństwo, nikt tak was nigdy nie wesprze, jak ono! :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz