Polecam metodę marchewki na postępowanie z samym sobą wszystkim osobom niezdyscyplinowanym, o słomianym zapale i wytrwałości na poziomie -2. Wiecie, przysłowiowy kij i marchewka właściwie odnoszą się do krnąbrnych koni, ale przekonałam się na własnym przykładzie, że w odniesieniu do ludzi też działają. Bardzo długo nie potrafiłam kompletnie rozplanowywać moich obowiązków, byłam najbardziej niezorganizowaną osobą w województwie i to wciąż odbijało się na mnie i na moim życiu towarzyskim- nagle nie można było wyjść z koleżankami, bo trzeba było ślęczeć nad matematyką, której nie odrobiło się wcześniej. Wciąż towarzyszyło mi to uczucie, które chyba każdy zna: o-oł, zapomniałam... Teraz idzie mi dużo lepiej, choć nauka planowania czasu i automotywacji była jednym z najtrudniejszych i najbardziej żmudnych procesów w moim życiu. Musiałam to jednak zrobić. W końcu moja wewnętrzna pedantka wkradła się także do mojego terminarza. Nagle okazało się, że te same rzeczy można zrobić szybciej i efektywniej, wciąż mieć czas wolny, być przygotowanym do szkoły i za bardzo się nie stresować. Oczywiście- cały czas zdarzają mi się potknięcia i czasem jednak obowiązków jest zbyt wiele, żebym mogła ze spokojem wypełnić je wszystkie, ale widzę diametralną poprawę.
Zasady marchewkowej metody:
Metoda jest prosta- za prawidłowe wykonywanie obowiązków i zadań trzeba nagradzać. Świat często tego nie robi,wychodząc z założenia, że to nasze obowiązki, więc to, że je wykonujemy, nie jest niczym niezwykłym, musimy to robić. Owszem, musimy. I nic tak nie motywuje, jak małe nagrody, które dajemy sobie sami. Ja robię tak: w sobotę rano siadam z kalendarzem przy kawie i patrzę, jak wygląda kolejny tydzień, ile jest w nim sprawdzianów i rzeczy do załatwienia, ile zajęć dodatkowych. To wszystko jest najważniejsze i do tego dostosowuję towarzyską część planu: jeśli tydzień wygląda tak, że codziennie mam jakąś pracę klasową, a pan Mazur ostrzy zęby na humanistów jak Ribbentrop i Mołotow na Polskę w '39, to moje ewentualne życie towarzyskie zaczyna się dopiero wraz z ostatnim piątkowym dzwonkiem. Tak zapowiada się właśnie przyszły tydzień. Kiedy mam dużo pracy, każdą wolny moment wykorzystuję na zadbanie o siebie, chwilę odpoczynku przy herbacie i książce, która nie jest podręcznikiem. Staram się jeść zdrowo i spać więcej- wtedy materiał szybciej wchodzi do głowy i nauka nie jest aż tak wykańczająca. Mimo wszystko jednak w połowie tygodnia niezmiennie doznaję stanu załamania- sił nie ma, ręce opadają i ma się ochotę rzucić wszystko i iść spać. Wtedy mówię sobie: hej, Ewa, spokojnie. Skończ uczyć się na polski i napisz jutro dobrze ten sprawdzian, a w sobotę wyjdziesz sobie na karmelowe latte do Edenu. I tak robię. Coś za coś. Dobra kawa, godzinka beztroskiego leżenia w wannie, coś słodkiego, założenie, że danego dnia nie będziemy musieli robić nic, kiedy tylko to, z czym musimy się zmierzyć, zrobimy na 100% ,motywuje jak nic innego. Warto sobie też wyznaczyć marchewkowy dzień tygodnia. Moim marchewkowym momentem jest niedzielne popołudnie. Choćbym nie wiem, ile rzeczy musiała zrobić na kolejny tydzień, w niedzielne popołudnie książek i obowiązków domowych nie tykam. Odpoczywam, spotykam się ze znajomymi, relaksuję bez wyrzutów sumienia i w ten sposób ładuję baterie i zbieram energię na cały kolejny tydzień. Dziś mam dzień pracy i przygotowania na kolejny tydzień. Powiedziałam sobie: nauczysz się wszystkich słówek na wtorkowy test i przeczytasz wszystkie tematy z geografii i będziesz mogła wyjść z domu na spacer, pod warunkiem, że gdy wrócisz, przygotujesz notatki z historii. Wyszłam. W parku zostałam przypadkowym światkiem oświadczyn jakiegoś chłopaka i do tej pory nie mogę przestać się uśmiechać. Po drodze kupiłam sobie wiosenne żonkile i nowy kubek do kawy. Moja marchewka na dziś. Teraz, razem z kawą i wściekle kwitnącymi żonkilami, zajmujemy się notatkami o okresie sanacji w II RP. Ze wszystkimi obowiązkami się uporam, bo jutro mój marchewkowy dzień i odwiedziny dziewczyn.
Znajdźcie swoje marchewki i pozwólcie sobie cieszyć się życiem bez wyrzutów sumienia. Idzie wiosna, moi kochani!;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz