czwartek, 19 lutego 2015

Popcorn w teatrze

(Temat inspirowany faktem, iż w momencie, kiedy pojawił się tu ten post, siedziałam razem z moimi przyjaciółmi na widowni Teatru Wielkiego w Łodzi.)
W mojej szkole wprowadzono program, wg którego każda klasa pierwsza w ciągu roku musi wziąć udział w co najmniej jednym wyjeździe do teatru, a moja klasa-jako humanistyczna-jedzie już po raz czwarty. Pomysł, sam w sobie, uważam za świetny, choć w całej idei nie podoba mi się słowo "musi". Ja jestem bardzo chętna, owszem, podobnie jak spora część moich bliskich znajomych, ale słowo "musi" nie powinno odnosić się do szeroko pojętego "obcowania ze sztuką". Chodzi mi o to, że możemy jechać do teatru, bo taki obowiązek nakłada na nas szkoła i społeczeństwo (bo przecież wszyscy jadą), ale nie mamy obowiązku się tam dobrze bawić czy nawet bawić jakkolwiek. Mało tego- nie mamy obowiązku nawet próbować, nikt nas do tego nie zmusi. Myślę, że właśnie stąd bierze się to, jak wielka część ludzi w moim wieku po prostu śmiertelnie nudzi się na spektaklach. Teatr czy filharmonia to nie kino. Nie chcę tu udawać, że wyjście do teatru (zwłaszcza pojmowane jako szkolna wycieczka) jest czymś nie wiadomo jak...wyszukanym i wykwintnym, podnoszącym status wychodzącego. Po prostu sama jestem dość zainteresowana teatrem, zwłaszcza odkąd jestem w PaT-cie i przyszło mi samej próbować swoich sił na scenie. Teatr to wyrażanie emocji. Zdaję sobie sprawę, że spektakle, które wybiera dla nas szkoła, nie są najbardziej przystępnymi, bo który 17- czy 18-latek uważa za takie opery czy balety? Na co dzień też oglądam "Dr House'a" i nałogowo śledzę Lekkostronniczych zamiast zestawień najlepszych dzieł operowych Wolfganga Amadeusza Mozarta. Po prostu jest mi autentycznie przykro kiedy widzę, jak ludzie zamykają się podczas takich wyjazdów i z góry zakładają, że to nic ciekawego. Jadą pochodzić kilka godzin po galerii handlowej i przecierpieć czas od antraktu do antraktu. Dla mnie to mija się z celem. Stąd biorą się też (tak mi się wydaje) osoby zachowujące się w teatrze rażąco nieodpowiednio, hałasujące, grające na telefonie czy jedzące...po prostu bardzo nie chcą tam być. Dlatego uważam, że w takim razie nie powinni. Teatr ma być przyjemnością, czyż nie?
Ja sobie wyjścia do teatru co jakiś czas bardzo chwalę. Nie jest to ten typ rozrywki, który pozwala się jakoś niesamowicie zrelaksować, bo kilka godzin słuchania opery nie jest tym samym, co obejrzenie zabawnej, współczesnej sztuki (na których z resztą zdarzało mi się płakać do łez) ale na pewno coś ciekawego, innego, nowego, w co warto się zaangażować. Nie traćmy szansy na rozwój na dowolnym polu i wykorzystujmy wszystkie momenty, które pozwalają nam stać się lepszymi.
Miłego dnia:-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz