Temat zaczerpnięty z tego, co ostatnio dzieje się za oknem. Ja i moja klasa z rosnącą fascynacją obserwujemy pogodę w ostatnich dniach i to nie jest kwestia niezbyt porywających lekcji...a przynajmniej-nie tylko tego. Chyba każdemu mieszkańcowi powiatu wieluńskiego posiadającemu w domu okna przychodzi do głowy dokładnie to samo zdanie: w marcu jak w garncu. Obecny marzec jest chyba najbardziej typowym, przysłowiowym marcem jaki pamiętam! Pogoda potrafi zmienić się w przeciągu kilku minut od śnieżycy do pięknego słońca, od wichury do gradu i w drugą stronę.
Innym powiedzeniem związanym z porą marcową jest ulubione zdanie mojej babci i mamy: jedna jaskółka wiosny nie czyni. Tak właśnie obie kwitują moje odzieżowe przebudzenie wiosenne. Co roku przez nie przechodzę. Przychodzi marzec, słońce zaczyna świecić trochę mocniej, żonkile moszczą się na parapetach, a mnie wtedy wołają z szafy wiosenno-letnie sukienki. Tak ładnie proszą, żeby je założyć. Płaszcz tak niemo błaga, żeby go nie zapinać, szalik wygląda na takiego, co wolałby zostać w domu, a czapka i rękawiczki już dawno śpią gdzieś na dnie szuflady. Rajstopy? Kochani, po co nam rajstopy? Przecież idzie wiosna! Rajstopy wystarczą te najcieńsze, skoro już trzeba, do sukienki i rozpiętego płaszcza. I do tego obowiązkowy element wiosennej stylizacji- okulary przeciwsłoneczne na pół twarzy. Tak, to jest to. Zapomnijmy o zimie. Niestety- mama i babcia zazwyczaj mają rację i zima nie da o sobie tak łatwo zapomnieć. Kolejne powiedzenie mojej rodziny: i z igraszek przyszły płaczki. A przyszły, owszem. W niedzielę biegałam po dworze w powyżej opisanej wiosennej stylizacji, a teraz kicham pod kocem. Ja i moje 38,5 stopnia gorączki. Kichanie pod kocem to wspaniała alternatywa dla nocy filmowej w mojej szkole, oczywiście, to było bardzo mądre i odpowiedzialne z mojej strony, żeby tak dać się uwieść tej jednej jaskółce.
Ale nie ma co się dziwić każdy wiek ma swoje prawa, młodość musi się wyszumieć, a czego Jaś się nie nauczy... I tak dalej. Ewunia nie nauczyła się, że marcowe słońce jest zdradliwe, to teraz Ewa zostanie w łóżku i o nocy filmowej sobie tylko pomarzy.
Tak przy okazji- twierdzę, że katar jest jakimś specjalnym szatańskim wynalazkiem dla pokarania wyjątkowo grzeszących. Dobrze, że od poniedziałku zaczynają się rekolekcje, może jak się pomodlę, to trochę odpuści, ale zatkany nos to najbardziej męcząca część przeziębienia i grypy i myślę, że wszyscy, którzy razem ze mną pokutują teraz za swoje odzieżowe przebudzenia i naiwne zaufanie miejscowym jaskółkom się ze mną zgodzą. Najlepszym lekarstwem podobno jest sen i syrop z cebuli...Pozostaje popatrzeć na zdjęcia z maja i czekać cierpliwie na kolejne jaskółki:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz