wtorek, 3 marca 2015

Ideał piękna

Ideał piękna to rzecz względna- do takiego wniosku doszłyśmy dziś na lekcji języka polskiego razem z Julką, przyglądając się portretowi renesansowej piękności. Porównując jej figurę do mojej (która od dzisiejszych ideałów stanowczo odbiega) stwierdziłam, że mogłabym zostać obiektem westchnień jakiegoś poety i czytać sonety, których byłabym adresatką. Gdybym tylko żyła kilka wieków wcześniej...
To, co społeczeństwo uważa za idealne u kobiet, zmienia się i zależy od umiejscowienia naszego potencjalnego ideału na osi czasu i miejscu na kuli ziemskiej. Weźmy na przykład starożytnych, podobno możemy się od nich wiele nauczyć. A więc: Egipcjan wprawiały zachwyt kobiety o długich, prostych, ciemnych włosach, spiczastych nosach i bardzo mocno pomalowanych oczach. Rzymianie? Jak zawsze praktyczni- u kobiet cenili sobie szerokie biodra, ułatwiające porody. Grecy? Wenus z Milo mówi sama za siebie-kobieta o pełnych kształtach, ale małym biuście i zachowanych idealnych proporcjach. Jak myślicie, kiedy kobiety zaczęły chorować na anoreksję? W średniowieczu! Okazuje się, że posągowa średniowieczna kobieta musiała być bardzo drobna, wręcz rachityczna- ważyła ok. 40 kilogramów. Być może miało to związek z religią nakłaniającą do wyrzeczeń, ubóstwem i ciężką pracą, to da się łatwo wyjaśnić. Co dalej? Renesans- epoka odcinająca się od wszystkich poprzednich, spójrzmy na Monę Lisę. Migdałowe oczy, drobne usta, pełne, kobiece kształty- wygląda całkiem nieźle! Aż w końcu barok-epoka kontrastu. Kobiety przestano w sztuce sakralizować, wywyższać, uidealniać, uduchawiać. Zaczęto zwracać uwagę na ich fizyczność, seksualność. Mnie osobiście barok kojarzy się z rozpustą, na hasło "kobieta baroku" widzę te biusty ściśnięte w gorsetach, te pieprzyki nad ustami, haftowane rękawiczki, odkryte to i owo i bogate życie w alkowach królewskich pałaców.
Wiek XX? Co dekadę zmieniała nam się moda, sami spójrzcie klik. Powróciłyśmy teraz do naturalności, zrezygnowałyśmy z różu, platynowego blondu, solarium i tipsów. Sama zaobserwowałam w przeciągu ostatnich lat "zdrowienie" ideału piękna w sensie dosłownym i przenośnym. Jeszcze całkiem niedawno idealne były chude dziewczyny z niedowagą, z wystającymi kośćmi, patykowatymi nóżkami, drobniusieńkie, żyjące na liściu sałaty, teraz pożądany wzorzec piękna jest "fit". Ćwiczy, zdrowo je, jest wysportowany, kolorowy, pełen energii, dba o siebie. I to mi się podoba dużo bardziej.
Idzie wiosna, czas zrobić coś dobrego dla swojego ciała i wstać z fotela:-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz