wtorek, 17 marca 2015

Natural beauty

W ostatnią niedzielę byłam w kościele- wiem, być może nie jest to porywająca historia i fakt, który zmienił Wasze życie. Ławkę dalej stała pewna kobieta, myślę, że mogła być w wieku mojej mamy, ale zorientowałam się, że tak jest, dopiero gdy odwróciła głowę. Zwróciłam na nią uwagę, bo miała maksymalnie wycieniowane włosy, sięgające do pasa, składające się z platynowo jasnych i zupełnie czarnych pasm. Twarz kobiety potwierdziła moje przypuszczenia- makijaż w jej wykonaniu to była tapeta, maska, spod której nie było widać nawet cienia jej prawdziwego wyglądu.
Czy makijaż jest oszustwem? Tak, moim zdaniem jest, ale tylko w takich skrajnych przypadkach jak ten opisany powyżej. Nie jestem żadnym ekspertem w zakresie upiększania siebie, właściwie bliżej mi do amatorki, ale w sztuce makijażu kieruję się jedną zasadą 'Dobry makijaż jest wtedy, kiedy nie widać, że go masz'. Oczywiście- nawet delikatny, naturalny makijaż jest zauważalny, ale nie krzyczy z daleka jak neon i nie zwraca na siebie uwagi turkusowym cieniem i czerwoną szminką: "tak ludzie, to ja, to ja, tu jestem, pomalowałam się, patrzcie!". Makijaż tego typu nie jest dobrym pomysłem na co dzień, zwłaszcza dla kogoś poniżej 20 roku życia, mającego zdrową, ładną, czystą cerę bez zmarszczek. Poranne stanie przed lustrem w moim wykonaniu nie trwa więc nigdy dłużej niż pięć minut, nawet jeśli używam wszystkich przedstawionych na zdjęciach kosmetyków, co mi się zdarza bardzo rzadko, tak rzadko, że zaczynam się zastanawiać, kiedy to ostatnio miało miejsce i czy w ogóle miało miejsce. Dostosowuję miks kosmetyków do wyglądu mojej twarzy, ubioru, pogody i humoru i choć są to subtelne, małe różnice- czuję się dobrze, kiedy ten symboliczny makijaż jest wykonany dobrze. Jestem kompletnym samoukiem jeśli chodzi o odpowiedni dobór odcieni czy sposób nakładania, dlatego daję się wyżyć mojemu minimalizmowi także w tej dziedzinie życia, jaką jest dbanie o siebie. Im mniej, tym lepiej.
Poza tym- nie znoszę marnować czasu. Kiedy słyszę dziewczyny, które wstają godzinę wcześniej, żeby idealnie pomalować twarz, nawet im trochę współczuję. Jestem przekonana, że godzina snu więcej podziała na worki pod oczami czy ziemistą cerę sto razy lepiej niż najlepszy nawet fluid czy podkład. 
I co ważne- wg mnie kosmetyki najdroższe wcale nie muszą być najlepsze! Wiadomo, że w cenę wliczona jest jakość i nie ma co się interesować skrajnie tanimi cieniami do powiek w 36 odcieniach na półkach galerii chińskiej, ale można znaleźć kosmetyki spełniające nasze oczekiwania w stu procentach, a jednocześnie nierujnujące naszego budżetu. Dla mnie to ważne, bo kosmetyczkę zaopatruję z własnych pieniędzy, które staram się oszczędzać. Fajnie więc testować, szukać swojego typu, swojego odcienia i ulubionej marki i stworzyć codzienny makijaż, który nie będzie maską, a delikatnie podkreśli naszą urodę i wyciągnie z naszej twarzy to, co w niej najpiękniejsze.
Aha, pamiętajmy, że makijaż nigdy nie jest kompletny bez uśmiechu! Uśmiech doda nam dużo więcej uroku niż jakakolwiek szminka, nawet w najpiękniejszym kolorze świata, na zaciśniętych ze złością ustach:-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz