sobota, 12 grudnia 2015

O świątecznym klimacie

Nie. No. Nein. Non. TO SIĘ ZNÓW ZACZYNA.
Znów wkraczamy w ten wspaniały okres grudnia, kiedy nadużywamy opcji replay przy piosence Mariah Carey (spokojnie, zadbam o Was -klik), zaczynamy sprzątać dom, piec pierniczki, a telewizja bombarduje nas wizją suto zastawionego stołu, stada Mikołajów, prószącego śniegu i szczęśliwych dzieci odpakowujących tablety pod choinką. Tak. To znów ten czas. Idą święta.

Postanowiłam poczynić obserwacje psychologiczne najbliższego otoczenia i trwają one od kilku lat. Powiem Wam, co oznaczają święta. To dość stały schemat. Zaczyna się od tego, że przychodzi grudzień. Śnieżek wcale nie sypie. Nie ma zasp. Ba, nie ma nawet centymetrowej warstwy. Nic. Nie ma nawet szronu. Jest błoto, szarość, deszcz, czerwone nosy, przemoknięte buty, wszechobecne parasole. Jednym słowem- zima! Jeej! Wyruszamy do sklepów, żeby kupić pierwszą turę prezentów, bo Mikołajki. Patrzymy na witryny, na których jest śnieg (sztuczny) i choinki (sztuczne) i światełka (sztuczne) i Mikołaje (też podróby). Całość tej sztuczności zdążyła się nam już trochę znudzić, bo stoi tam od początku listopada, zastąpiła dynie i nietoperze. Przepychamy się przez ludzi, kupujemy worek jeszcze trochę kwaśnych i suchych pomarańczy, kilka czekoladowych figurek i jakieś zabawki. Wręczamy je dyskretnie przebrani za brzuchatego kogoś w czerwonym, kto ma z porządnym Mikołajem tyle wspólnego, co Hoop Cola z dolaną przez mamę ciepłą wodą z tą oryginalną z lodówki. Okej. Nadchodzi czas na szorowanie całego mieszkania, kłótnie o choinkę (bo sztuczna jest brzydsza, a żywa niepraktyczna), narzekanie na ceny, targanie z marketów wózków pełnych nie do końca potrzebnego nam jedzenia, siedzenie całe dnie w kuchni i...i co? Jaki jest efekt? Spędzamy wieczór pomiędzy dwoma ciotkami, nie umiejąc się zdecydować, której bardziej nie lubimy, pod choinką znajdujemy kopertę z pieniędzmi lub zapas skarpetek na kolejny rok i przeżywamy chwilę upokorzeń łamiąc się opłatkiem. Po co to komu?

Żeby nie było- jestem fanką świąt. Żeby nie było- też piekę pierniczki, słucham Wham!, odliczam dni, chodzę po sklepach, jem pomarańcze i czekoladę w nadmiarze i sprzątam wszystko dookoła "bo święta". I też się już zdążyłam pokłócić o choinkę. Nie chodzi o to, żeby krytykować przygotowania i wyczekiwanie, bo to jest część magii Wigilii i świąt właśnie- że tak dużo pracujemy, zanim przyjdzie 24. grudnia, że tyle się nasprzątamy, nagotujemy, tyle czekoladek z kalendarza adwentowego wyjemy. To jest składowa tego świątecznego nastroju- że dom lśni, wszyscy są podekscytowani, na stole jest wyraźnie za dużo jedzenia, choinka świeci, świeczki się palą, dzieci biegają i nie chcą jeść karpia i klusek z makiem. Chodzi o to, żeby w tym przedświątecznym biegu nie zapomnieć, o co naprawdę chodzi w świętach. Nie będę robić kazań w stylu proboszcza o narodzeniu Jezusa i religijnym aspekcie- bo na katoliczkę dekady się nie nadaję. Ale warto pamiętać, że święta to świetny czas, żeby pokazać swojej rodzinie i przyjaciołom, jak bardzo się ich kocha i jak bardzo są ważni. I wcale nie pokaże tego za nas wyżej wspomniany tablet ani koperta z kilkoma banknotami. Nawet jeśli nominał owych banknotów jest dość wysoki.

Spędźmy ze sobą trochę czasu. Dajmy sobie trochę bardziej osobiste prezenty. I nie, nie namawiam nikogo do rękodzieła, bo jak ktoś ma dwie lewe ręce jak ja, to...to nie jest dobry pomysł. Ale nie dawajmy sobie bezpłciowych pieniędzy i elektroniki, błagam. Przynajmniej nie tylko to. Jeśli znamy kogoś na tyle, żeby wiedzieć, czym się interesuje i co lubi, czemu nie kupić mu książki, którą będzie czytał przy latarce do czwartej nad ranem? Albo płyty, której przez kolejny rok nie wyciągnie z odtwarzacza? Albo chociaż czemu nie napisać mu życzeń od serca, takich, dzięki którym się wzruszy lub uśmiechnie lub roześmieje do łez? Czemu nie wysłać kartki z kilkoma słowami zamiast smsa z wierszykiem, takiego samego do wszystkich, których mamy w kontaktach? Czemu przy łamaniu opłatka zamiast dukać życzenia o zdrowiu i pomyślności nie powiedzieć Rodzicom, że pomimo codziennego rzucania rzeczami, krzyków, łez i trzaskania drzwiami, kochamy ich? I rodzeństwu, że jest głupie jak but, ale i tak najlepsze. I przyjaciołom, że są niezastąpieni. Czemu nie podziękować paru osobom. Święta są super czasem na takie zachowania. Na picie kakao w wełnianych skarpetkach z siostrą. Na obejrzenie kilku zdjęć z babcią. Na śpiewanie kolęd na cały głos na pasterce. Na przytulenie kogoś, ot tak, bez powodu. Na rodzinne granie w scrabble i obrażanie się, gdy się przegra. Na całowanie się pod jemiołą. Na odłożenie telefonu, razem z Facebookiem, Tumblrem i Instagramem. Na przerwę w snapach. W święta świat wybaczy nam bycie rzewnymi i ckliwymi i emocjonalność, bo w święta o to chodzi. Nie zgubmy tego, co najważniejsze. Już niedługo święta, po prostu pobądźmy ze sobą!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz