Nie? To świetnie. Uważam, że najważniejsze rzeczy dla naszego życia dzieją się bez udziału naszej świadomości. Nieświadomie oddychamy, bez naszej specjalnej troski komory naszych serc spełniają swoją funkcję, oczy mrugają, krew płynie, włosy rosną i łamią się, a my szukamy drugiego człowieka. Nie myślimy o tym, to po prostu się dzieje. Są osoby, które mówią "nienawidzę ludzi, nie potrzebuję ludzi, nie chcę ich, wolę być sam. Samotność jest lepsza, ludzie są podli", ale wszyscy potrzebujemy innych. Ludzie "nienawidzący" społeczeństwa i izolujący się, potrzebują tego społeczeństwa chyba najbardziej, właśnie po to, by mieć komu pokazać swój gniew, by mieć od kogo odwrócić się ostentacyjnie. Samotność ma w sobie coś pociągającego tylko do momentu, kiedy jest naszym wyborem, a społeczeństwo próbuje nas zatrzymać. Kiedy jednak to ono nas wyklucza, a samotność staje się przykrą koniecznością- w niewyjaśnionych okolicznościach znika jej urok osobisty, choćbyśmy starali się przekonać siebie samych, że jest inaczej.
Ludzie boją się ludzi. Boją się ich, bo pozwalając sobie na zbliżenie się do innego człowieka, stajemy się automatycznie od tej osoby w jakimś stopniu zależni. Zaczyna ona mieć wpływ na nasze decyzje, zachowania, samopoczucie, życie, może wywołać u nas radość i dać nam szczęście, ale może też zranić nas i sprawić, że już nigdy nic nie będzie dla nas takie samo. Pozwolenie samemu sobie na uczucia wobec innych ludzi jest pewnego rodzaju ryzykiem, którego wszyscy się boimy, ale to tajemnica Poliszynela, rzecz zbyt wstydliwa, aby się przyznać do niej przed samym sobą, a co dopiero publicznie. Mimo wszystko dążymy do towarzystwa usilnie, jak ćmy do ognia, jest to coś tak głębokiego i pierwotnego wręcz w ludzkiej naturze, że dzieje się, jak wszystko co najważniejsze, bez naszej uwagi.
Przyznajmy się przed samym sobą, że potrzebujemy innych, to nic złego. Wyjdźmy do ludzi:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz